środa, 9 października 2013

Owca i jej sprawcze moce

Ogólnie rzecz ujmując, życie do najłatwiejszych dyscyplin nie należy. Wręcz przeciwnie. I już słyszę ten wtórujący kilkumiliardowy chór, po czym robię zgrabny unik przed zgniłym pomidorem lecącym ze mną na czołowe - bo przecież nie jestem Kolumbem-odkrywcą i prochu swym stwierdzeniem też nie wymyśliłam, więc już widzę oczyma wyobraźni reakcję niezadowolonej publiki.

Dziwnie mi. Bardzo dziwnie i nie wiem do końca nawet, dlaczego.
Pan Rycerz dostał propozycję pracy. Z jednej strony super - wreszcie warunki mniej szkodliwe; z drugiej - wiąże się to z przeprowadzką i miesięcznymi rozłąkami co drugi miesiąc.
Dzisiaj okazało się, że jest jeszcze mniej kolorowo, bo czas nagli, a trzeba jeszcze niezbędne badania zrobić - oczywiście albo brak opcji na takowe albo terminy za dalekie. I z jednej strony kamień z serca, a z drugiej - pięciotonowe kowadło na plecy. Staram się być, pocieszyć i pomóc. Staram się walczyć i wierzyć, że się uda -  w końcu, skoro udało mi się niemożliwe, czyli wywalczenie studiów magisterskich dla obecnego już magistra, po terminie składania odwołań i skoro wykopałam niemalże spod ziemi wpis od wykładowcy, którego tak naprawdę nie było na uczelni i obroniłam się mimo pożarcia mi połowy pracy magisterskiej, a na sam koniec przez przypadek znalazłam pracę na cały etat, to i ogarnięcie biurokracji mi wyjdzie, panią w rejestracji uda się przegadać i wybłagać termin wcześniejszy i uda się, uda się wszystko ogólnie w szczególności, prawda?

piątek, 4 października 2013

A w mojej głowie Tuwim

Próżnoś repliki się spodziewał,
Nie dam ci prztyczka ani klapsa
Nie powiem nawet: "Pies cię j...ł" -
Bo to mezalians byłby dla psa.


Julian Tuwim, Na pewnego endeka, co na mnie szczeka

Na mnie nie szczeka endek, co prawda, ale czasami muszę sobie ulżyć. Żeby żółć przypadkiem nie wykipiała.

Dziś nie będzie tęczy.

Ani czekolady.
Z nerwów.
W pracy.
Dzisiaj po raz pierwszy poczułam tak bardzo, że muszę coś zmienić. Że muszę i jednocześnie bardzo chcę, bo tak dalej się po prostu nie da.
Nie jestem kretynką, żeby być słownie biczowaną za szczególiki, których danego dnia nie zdążyłam wykonać, a które, tak naprawdę, może zrobić każdy pracownik. Mam dosyć obrywania od kierownika za nie zrobienie czegoś, co jest w kompetencji kierownika właśnie (a ja jestem zwykłym sprzedawcą - szaraczkiem). Mam dosyć zostawania w pracy po nocy (bo jeszcze trzeba zrobić to i to) i dosyć telefonów z pracy, gdy mam wolne. Żebym jeszcze zarabiała pięć tysięcy - okej, zniosę to. Ale nie za prawie najniższą krajową! Nie!
Będzie Woody Allen. Teraz zaraz.
Bo inaczej eksploduję...!!!

środa, 2 października 2013

Pierwszy

Choć nie zawsze lepszy.
Jestem Owcą. Nadal. A może raczej: w szczególności? Gdyż ponieważ włosy kręcą mi się dalej, a może nawet mocniej niż do niedawna. Nie jest to mój pierwszy blog, nie wiem jeszcze, co dokładnie będzie jego tematem przewodnim... Zakładam, że życie, ale może się to jeszcze zmienić. Tymczasem zostawiam Was z obecnym szablonem i zapachem mojej zielonej herbaty i zmykam urządzać moje nowe miejsce.